Niedocenianie kobiet i brak szacunku dla ich macierzyństwa skutkuje spadkiem dzietności. To przecież podstawową prawidłowość zasad życia na ziemi – traci się to czego się ne szanuje i o co się nie dba. Patriarchalny sposób zarządzania życiem społecznym i religijnym w Polsce i na świecie do tego ludzkość doprowadził .
W Ewangelii św. Jana 13, 34-35 napisano: "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeżeli miłość mieć będziecie jedni ku drugim"
Czy lekceważenie kobiet oraz słowa pogardy o nich jakie padały przez stulecia z ust ojców Kościoła katolickiego, jak i to jak współcześnie traktują kobiety kościelni hierarchowie czy zwykli duchowni są słowami i czynami świadczącymi o miłości? Na pewno nie. Wniosek z tego jasny, że nie są oni uczniami Chrystusa. A jeśli nie są uczniami Chrystusa to kim są i w czyim imieniu tak pogardliwie odnoszą się do kobiet i ich rodzicielstwa?
Max_Bohm_-_Springtime_in_France_(1922-23)
Tylko tworzenie – także rodzenie nowego życia jest zarzewiem rozwoju i postępu. Dziewictwo, bezdzietność ma swoją drugą stronę – to nie tylko regres, to śmierć ludzkości. Kiedy zabraknie ludzi, kto wypełni zalecenia dane od Boga "I Bóg błogosławił im. Potem Bóg powiedział do nich: bądźcie płodni i rozmnażajcie się, napełnijcie ziemię i czyńcie ją sobie poddaną" (Ks. Rodzaju 1:28). Potępienie rodzicielstwa i wyrzeczenie się go przez ludzi to gwarant zastoju, a gdy trwa to dłużej – regresu i zacofania. Tylko wsłuchiwanie się w głos wszystkich ludzi bez względu na pleć i stanowisko w hierarchii; wsłuchiwanie się z wielką uważnością i odpowiedzialnością w głos Boga stanowi o rozwoju ludzkości.Zaniechanie takiego podejścia, a co gorsza zakłamywanie rzeczywistości, wywyższanie się jednych nad drugimi, stosowanie przemocy prowadzi w końcu do cofania się i upadku, a ludzkości przynosi bóli cierpienie.
Przemoc nie rodzi postępu. Przemoc jest złem!
Miłość to życie i ona musi zwyciężyć, bo inaczej ludzkość zginie.Są już pierwsze symptomy – brak dzietności.
Hierarchowie, którzy wprowadzili celibat nie rozumieli istoty małżeństwa; współżycia cielesnego kobiety i mężczyzny. Rozumieli to tylko na poziomie pożądania, a nie miłości. Potwierdza to ich prymitywny stosunek do człowieczeństwa i do zrozumienia istoty zamiaru Boga, który stworzył kobietę i mężczyznę; nie dostrzegali tego związku tak jak Bóg, który jest Miłością, że pożądanie ma wypływać z miłości, łączyć się z nią.
Ks. J. Zieja w książce „Ewangelia i życie” (Poznań, 2017, s.154) tak pisze: „Samo pożądanie, jego spełnienie, jest aktem czysto zmysłowym, jak na przykład przyjmowanie pokarmu. Gdy się łączy z prawdziwą miłością, jest czyste; gdy jest pozbawione miłości – uchybia godności, choćby się odnosiło do własnej – a nie do cudzej – żony lub do własnego – a nie cudzego – męża.”
Za prymitywny stosunek tzw. Ojców Kościoła do człowieka w wymiarze cielesnym zapłaciła kobieta, która wzbudzała w nich najniższe instynkty., bo nie potrafili tego inaczej przeżywać niż w wymiarze instynktu. Niczego innego nie potrafili w tym dostrzec. Nie potrafili dostrzec tego, że można, a nawet trzeba, to przeżywać inaczej; nie potrafili tego łączyć z miłością. Miłość jest jednak trudna, wobec tego ją potępili, wraz z kobietą. Poniżyli kobiety za swój prymitywizm. Za ich słabość, nieumiejętność rozumienie i odczuwania miłości zapłaciły kobiety. Oskarżyli je o przyczyną zła, a trak naprawdę to zło tkwiło w nich. Wykorzystali swoją przewagę społeczną do tego, aby za swój prymitywizm obwinić kogoś słabszego od nich. Potępiając kobiety, potępili też miłość; potępili dar dany od Boga – dar rodzenia, dar życia. Zbudowali system Kościoła katolickiego na podstawie pogardy dla tego daru; pogardy też dla kobiet, które są nosicielkami tego daru. Potępili miłość, która daje życie i na tej podstawie przypisali jedynie mężczyznom atuty boskie. Tylko bezżenny mężczyzna, który wyrzeka się miłości do kobiety i wzbudzania nowego życia może reprezentować Boga. Według hierarchów Kościoła katolickiego to bezżenny mężczyzna jest ikoną boskości. Czy to jest prawda? Czy tak wygląda Niebo? Czy tam też jeden rodzaj miłości się docenia, a innym rodzajem miłości się pogardza? Pozostaje pytanie – czy do Nieba prowadzą nas ci, którzy gardzą istotami dającymi życie? Gardząc kobietami i nie doceniając ich doświadczeń i umiejętności w dziedzinie opieki oraz empatii dla człowieka zubażają ludzkość o te i wszystkie inne charyzmaty darowane kobietom przez Boga dla dobra człowieka, zubażają ludzkość o te rodzaje miłości!
Eduard_Geselschap_Die_Gutenachtgeschichte, przed 1878 r.
1 P 4, 10-11 (List św. Piotra) - „Jako dobrzy szafarze różnorakiej łaski Bożej służcie sobie nawzajem tym darem, jaki każdy otrzymał. Jeżeli kto ma [dar] przemawiania, niech to będą jakby słowa Boże. Jeżeli kto pełni posługę, niech to czyni mocą, której Bóg udziela, aby we wszystkim był uwielbiony Bóg przez Jezusa Chrystusa. Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen.”
Na kazaniach „grozi” się, że jeżeli nie będzie księży, nie będzie miał kto sprawować mszy św. bo tylko ksiądz może to robić – mężczyzna, który jest „in persona Christi” czyli w osobie Chrystusa.
A kto tych księży ma urodzić? Pogardzane, pozbawione jakiegokolwiek głosu w kościele kobiety. To dzięki ich wysiłkowi i poświęceniu księża mają dla kogo odprawiać Msze św. i sprawować inne płatne funkcje, które sobie tylko przypisują. Przedstawiciele Kościoła powinni wspomagać kobiety w dziele tworzenia nowego życia, a nie wyrażać się o nich z pogardą.
Albert_Ritzberger_Mutter_mit_Kindern
„Bardzo boimy się prawdy o sobie, bo zawiera ono także ciemną stronę, której nie lubimy, a nawet lękamy się ją odsłonić, stąd rozgadanie jako rodzaj zagłuszania siebie. Wiedzcie, bracia moi umiłowani: każdy człowiek winien być chętny do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do gniewu.” ( Jk 1, 19-20. 26)
Ksiądz M. Maliński jako duchowny czyni odniesienie do Matki Bożej, opisując rolę każdej matki w sposób bardzo trafny: „W Niej składamy hołd tym kobietom, które część swojego życia oddały drugiemu człowiekowi: ciągi nieprzespanych nocy, dnie wypełnione gotowaniem kaszek i podgrzewaniem mleka, praniem pieluszek, drżeniem o każdy kaszel i każdy skok temperatury; w bezustannym zalataniu, żeby ze wszystkim zdążyć; potem troską o każdy samodzielny krok małego człowieka, który zaczyna nieporadnie wchodzić w życie – mając w perspektywie samotność. W Niej oddajemy hołd kobietom, które słowu „kocham” nadały najpełniejszy kształt.” („Modlitwa na każdy dzień” s. 204)
Rodzicielstwo jest darem Bożym i zasługuje na należny mu szacunek jak każdy dar od Boga. Kto nim gardzi, gardzi samym Bogiem.
Ferdinand_Theodor_Hildebrandt_-_Weihnachtsabend_(1840)