czwartek, 29 października 2015

Każdy ma prawo do chrztu




  Niektórzy księża nie kryją się z opinią, że nie udzielają chrztu dziecku, którego rodzice nie mają ślubu kościelnego, bo według nich to nie ma sensu z uwagi na to, że nie ma gwarancji, iż dziecko to będzie wychowane w duchu wiary.


 Chciałabym przedstawić swoje świadectwo w sprawie chrztu dziecka, którego rodzice nie mieli ślubu kościelnego. Bardzo blisko znam taki przypadek chrztu i jego skutków nie tylko dla rodziców, ale i dla innych członków rodziny, w konsekwencji  dla Kościoła.  
  Rodzice tego dziecka pochodzili z rodzin katolickich, ale sami słabo praktykowali, można powiedzieć, że prawie wcale. Ojciec matki tego dziecka był dość wysokiej rangi wojskowym, matka lekarką w przychodni policyjnej. To były lata 60- i  70-te XX w. Władze niemile widziały przejawy wiary u takich ludzi. Matka tego dziecka, choć w tajemnicy przed władzami zwierzchnimi swych rodziców, była przyjęta do I Komunii Św.,  dzieciństwo spędziła jednak w słabej łączności z Bogiem. Ojciec tego dziecka od wczesnej młodości prawie nie praktykował. 



  Kiedy postanowili się pobrać wzięli tylko ślub cywilny. Absolutnie nie czuli potrzeby zawierania ślubu kościelnego. Po dwóch latach  urodziło się im dziecko. Za namową rodziny  postanowiono je ochrzcić, ale niewielu księży chciało chrzcić takie dzieci. Na szczęście chrzcili je księża ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo w bydgoskiej Bazylice.  



 Dziecko zostało ochrzczone. Rodzice w dalszym ciągu niewiele praktykowali. Prawdziwej wiary chrześcijańskiej to dziecko w ich wydaniu raczej nie widziało. Może pokazali mu drogę do kościoła. Uczestniczyło też w lekcjach religii w szkole. To wystarczyło.  
  W wieku siedmiu lat, kiedy mogło już samodzielnie chodzić do kościoła, chodziło tam regularnie. Bez swoich rodziców. W drodze do wiary nie towarzyszyła mu też żadna ciotka, wujek, babcia czy dziadek. Żyjące osoby o tym stopniu pokrewieństwa nie reprezentowały wiele wyższego poziomu duchowego niż jego rodzice. Może pewnym przykładem mogłaby być matka ojca tego chłopca ( z namowy której głównie, jak się domyślam, ochrzczono to dziecko), ale ona mieszkała zbyt daleko, by móc wywierać wpływ na jego duchowość. 

Franz_E_Meyerheim_Der_Messdiener_1874


 Już przed przyjęciem pierwszej komunii św. chłopiec ten został ministrantem. Czy byłoby to możliwe, gdyby nie był ochrzczony? Teraz to dziecko katechizowało swoich rodziców. Długo to trwało, ale nie bez owoców.

WIKIPEDIA Wedding portraits. Międzyrzec Podlaski.


 Po dwudziestu latach stanęli przed ołtarzem,  zawarli ślub kościelny i zbliżyli się do Boga. Dziś ten  chłopiec, absolwent Politechniki w Szczecinie, założył rodzinę. Ma troje dzieci. Są członkami Domowego Kościoła.  Trudno byłoby mi  uwierzyć w tę historię, gdybym sama nie była tak blisko tych wydarzeń. To dziecko to syn mojego świętej pamięci brata, a ja jestem chrzestną tego dziecka.
 Nieraz rozmawiałam ze zdumioną  bratową na temat pobożności jej syna, która dziwiła się: „Po kim on to ma?” Jej relacje były również dla mnie lekcją wiary; dowodem na to, że Bóg naprawdę działa – tu i teraz. Te rozmowy z matką tego dziecka na temat jego gorliwości religijnej były dla mnie jak dotknięcie Boga. 
Jezus w Ewangelii św. Jana powiedział:  „Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat potępić, ale by świat zbawić.” (J 12, 47n)
  Nie mogę zrozumieć co lub kto kieruje księżmi, którzy odmawiają chrztu dzieciom rodziców, którzy nie zawarli ślubu kościelnego. Jak można odmówić chrztu ktokolwiek by o to prosił?  Tym bardziej, że konsekwencje tej odmowy nie dotkną rodziców, ale bezpośrednio, ze szkodą dla jego duchowości dotkną one tego nic nie winnego dziecka.
 Sakrament chrztu,  według przepisów kościelnych jest fundamentalnym sakramentem, od którego zależy możliwość uczestniczenia  we wszystkich pozostałych sakramentach.  Odmowa chrztu dziecku to karanie dziecka za grzechy czy zaniedbania rodziców; to odmowa dostępu do Boga; to działanie na szkodę wspólnoty kościelnej. Księża to osoby, które według fundamentalnych zasad swojego powołania, ofiarowali swoje życie jako służbę Bogu i ludziom. Paradoksem jest, że niektórzy z nich odmawiają chrztu dzieciom małżeństw niesakramentalnych. W imię czego to robią lub może będzie  bardziej właściwe zapytać – w imię kogo? W imię Boga na pewno nie.



 Pozwólcie dzieciom przyjść do mnie” - mówił Jezus.
  Rodziców, żyjących bez ślubu kościelnego, którzy proszą o chrzest dla swojego dziecka  Ktoś przyprowadził do kościoła. Zamiast skorzystać z iskry Bożej, która się w tych rodzicach zatliła i starać się ją podtrzymać, niektórzy księża niszczą działanie Boga i gaszą tę iskrę w zarodku w imię swoich, pozbawionych wszelkich podstaw schematów, świadczących o ich płytkiej duchowości i słabym kontakcie z Bogiem. Przykład mojego bratanka jest dla mnie żywym dowodem na to, że tacy duchowni nie mają racji.

 Nie powinno się odmawiać „takim” rodzicom chrztu dla ich dziecka, obojętnie z jakich pobudek przyszliby o niego prosić. Bóg działa także przez grzeszników. Czyż nie jesteśmy nimi wszyscy? Jeżeli działamy to tylko jako Jego niedoskonałe narzędzia. Resztę zostawmy Bogu.On naprawdę działa!